Pozdrowienia znad morza - dzień szósty

Dzień szósty…

Minął nam tak.. Od rana poszliśmy na plażę. Woda była lodowata, więc tylko najodważniejsi weszli do morza. Niektóre fale mierzyły aż dwa metry. Po obiedzie odbył się chrzest morski dla tych, którzy są pierwszy raz nad morzem. Zagościli u nas Posejdon i jego żona Prozerpina. 

Trzeba było przejść niebezpieczną ścieżką usłaną szyszkami, następnie  wykopać wielki dół, w którym  musieli usiąść i nalać do niego wody. Kolejną przeszkodą było zamoczenie nóg po kolana i obturlanie się w piasku, a następnie okrążenie patyka i pocałowanie wodorostów na kolanach Prozerpiny i Posejdona. Później odbyło się uroczyste nadanie przezwisk związanych z morzem. Po kolacji przygotowaliśmy ognisko z imprezą urodzinową Kasi i Emanueli. Rozegraliśmy jeszcze mecz siatkówki i spokojnie poszliśmy spać. /Julka/