Jak przygoda to tylko w Bieszczadach

3 czerwca wybraliśmy się na wspaniałą dwudniową wycieczkę w Bieszczady. Pojechała prawie cała nasza klasa.  Zbiórka była bardzo wcześnie bo o 5:50. Wszyscy mieliśmy nadzieje na przeżycie niezapomnianych przygód i liczyliśmy na ładną pogodę. Najpierw zwiedziliśmy bunkier Hitlera w Stępinie.  Był to jeden z największych na świecie schronów III Rzeszy. Byliśmy nim zaciekawieni i słuchaliśmy z uwagą opowieści przewodnika. 

Następnie udaliśmy sie do Muzeum Przemysłu Naftowego w Bóbrce.  Wysłuchaliśmy historii o wydobyciu  czarnego złota w Polsce.  Następnie wsiedliśmy  na drezyny rowerowe. Ujechaliśmy ledwo 2 km i zaczęło padać, a w zasadzie lać. Pedałowaliśmy więc najszybciej jak mogliśmy w nadziei, że prześcigniemy czarne chmury. Niestety przemokliśmy do suchej nitki i już na dworcu wyjęliśmy z toreb podróżnych ręczniki i zaczęło się publiczne suszenie ubrań i ciała… Ponieważ wszędzie było mokro musieliśmy zrezygnować z parku linowego. Szybko pojechaliśmy do schroniska aby się przebrać. Odświeżeni  pojechaliśmy nad Solinę. Płynęliśmy statkiem po jeziorze i zwiedzaliśmy ogromną tamę. W drugim dniu cały dzień chodziliśmy po górach. Byliśmy na najwyższym szczycie Bieszczad gdzie można było zobaczyć tereny Słowacji i Ukrainy. W drodze powrotnej czekała nas jeszcze jedna atrakcja – zjazd po długiej 200 m linie nad Sanem. Pierwszy odważył się polecieć  ks. Krzysztof, nasz opiekun, dalej poszło jak z płatka. Gdy wracaliśmy do domu wstąpiliśmy tradycyjnie do maka. Już myślimy o następnej przygodzie…

Adrian